Przyszedł czas na wypad w góry, ale z zamysłem na pokonanie większej ilości szczytów i sprawdzeniu czy damy radę w wyznaczonym czasie. Dwa dni, idealna pogoda i poszło całkiem nieźle.
Pętla wokół góry Żar. Zaczynamy w Porąbce, na rozgrzewkę zaraz od podjazdu a 5 km dalej pierwszy „rzeźnik” Targaniec. Podjazd w miarę krótki, jednak nachylenie daje nogom popracować, 18,8% pod koniec potrafi zmęczyć człowieka. Rowerami w dół i kierujemy się pod górę na Kocierz Rychwałdzki. Kolejny podjazd, gdzie średnie nachylenie to 7%, a miejscami dochodzi do 20%. Jesteśmy pod hotelem, teraz przyjemny długi zjazd i jedziemy w stronę góry Żar, klasyczny i lubiany przez nas odcinek. Na moście tradycyjnie kilka zdjęć i ruszamy. Po 40 minutach zamawiamy już obiad w restauracji na szczycie. Po godzinnej przerwie jedziemy na najstromsze 4 km w Międzybrodziu Bielskim, zaliczamy tą górę z dwóch stron. W nogach mamy już pięć podjazdów, został ostatni – Hrobacza. Średnie nachylenie 12%, długość 1,8 km, 222m pokonane w górę. Polecamy.
Kolejny dzień i kolejne dwa szczyty. Tym razem zaczynamy w Ustroniu i przez Wisłę wspinamy się na Kubalonkę. Pół godzinny podjazd, ponad 6km i średnie nachylenie 5%, rozgrzewka przed czeskim podjazdem. Przez Istebną jedziemy w stronę Czech, mijamy granicę i po 50 km trasy powoli zaczyna się droga na Javorową górę. Tutaj nie ma zmiłuj się, 8% śrenio, mięśnie napięte przez całe 8 km, zredukowane biegi, oddech głęboki, który dostarcza jak największą ilość tlenu i puls dochodzący do maksymalnego. Słony pot zalewa twarz i resztę ciała, od czasu do czasu zlany letnią wodą z bidonu dla ochłody. Na drodze napis oznaczający ostatni kilometr do szczytu, a czeski „rzeźnik” nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Nachylenie 12-18% przez 700m wyciąga z człowieka sporo energii. Również polecamy.
Po dwóch dniach jazdy, 180 km, ponad 4500m przewyższeń, „rzeźnicki weekend” uznajemy za udany.
Nie będę się rozpisywał, ponieważ nie ma za bardzo nad czym. Zapowiadało się znakomicie, świetna pogoda, odpowiedni dystans i kapitalne morale.
Niestety nie przewidzieliśmy jednego…zdrowia. Ja z potłuczonym bokiem (wypadek w deszczu), Larv z zatruciem pokarmowym. Jeszcze w pociągu wszystko było tak jak trzeba, natomiast rzeczywistość zweryfikowała to bardzo szybko, już po 30 km wiemy że nie damy rady. Z Oławy do Nysy jedziemy z kilkoma dłuższymi postojami, a z ponad 200 km wyszło 85. Resztę trasy spędzamy już w pociągu – największa porażka.
Nareszcie pogoda pozwala na pierwszą wspólną, dłuższą jazdę w tym roku. Jedną z zaplanowanych tras, o których wspominaliśmy wcześniej wprowadzamy w życie zaraz w pierwszy weekend po świętach. A więc jedziemy do Rybnika.
6.45 w sobotni poranek słońce pięknie wschodzi i rozgrzewa zimne, nocne powietrze. Wiatr o tej godzinie niewyczuwalny, choć jadąc przy 30 km/h w krótkich spodenkach da się odczuć zimno. 7:10 spotykamy się przed głównym wejściem na dworcu w Katowicach, za kilka minut odjedziemy koleją do naszego miejsca startu. W pociągu wieszamy rowery, wygodnie rozsiadamy się na siedzeniach i kontynuujemy zaczętą już na dworcu rozmowę. Godzina mija niezauważalnie i wychodzimy na peronie w Rybniku. Kalibracja,ustawienie urządzeń pomiarowych, ostatnie poprawki…RUSZAMY!
8:15, na początek zły odczyt z Garmina i kilkadziesiąt dodatkowych metrów dokładamy do naszej trasy, trzeba się obudzić . Ok, jest już wszystko dobrze i ruszamy w stronę Raciborza. Jest naprawdę pięknie, pogoda nam dopisuje, słońce zaczyna coraz mocniej o sobie dawać znać, powietrze rześkie, humory 10/10, kondycja dobra, a ruch na ulicach w miarę mały. Jedziemy bez plecaków, więc zapasy płynów oraz jedzenia szybko znikają. Zatrzymujemy się w pobliskim sklepie…
…szybkie uzupełnienie zapasów i ruszamy dalej. Teren pagórkowaty, podjazdy o małych nachyleniach, ale są one dłuższe i każdy zaliczamy z rozpiętymi kurtkami. Można również dobrze się rozpędzić do 50 km/h. Jesteśmy w Raciborzu i skręcamy na Wodzisław Śląski. Zaraz montujemy uchwyt na kierownicę zakupiony przez Larvę, przy okazji wymieniamy kilka zdań z mijającym nas rowerzystą. Telefon zamontowany, włączamy nagrywanie i jedziemy tak przez 15 minut.
Po 50ciu pierwszych kilometrach przejeżdżamy przez Wodzisław i kierujemy się na Żory. Na tą chwilę jest wszystko dobrze, rowery działają, my również. W Żorach na rondzie „miły” kierowca wymusza pierwszeństwo i o mały włos, prawdopodobnie ta wycieczka by się w tym miejscu skończyła. Kilka „słodkich” słów w jego kierunku i zaraz powraca humor. 80ty kilometr i zatrzymujemy się na posiłek pod Biedronką. Zjadamy kilka kabanosów i bułki, ale wiemy że jest to tylko ratunek na najbliższą godzinę. Wsiadamy na rowery i kierujemy się do Pszczyny, tam mamy planowany postój na obiad. Po następnych 30ciu kilometrach wjeżdżamy na pszczyński ryneczek, znajdujemy knajpę z żarciem, wygodnie sadzamy nasze tyłki i przy smakowitym obiedzie pozwalamy sobie na dłuższy odpoczynek.
Jesteśmy naładowani energią, pozostało zaledwie 1/3 naszej trasy, do Bierunia wręcz „połykamy” drogę jadąc ze średnią prędkością 30 km/h. Zaraz zaliczamy Lędziny, a następnie z pamięci liczymy kilometry do Giszowca. 17:24 zatrzymujemy się przy piekarni, tam każdy z nas ma jeszcze kilka kilometrów do domu, ale tutaj kończymy nasz wypad. Pierwsza trasa zaliczona.
Wesołych, pogodnych, rodzinnych oraz mokrego drugiego dnia świąt.
Wielkimi krokami zbliża się marzec, a więc czas aby do pracy zacząć dojeżdżać na rowerze. Pogoda powinna być coraz ładniejsza i tym samym pozwoli na rozkręcenie tego sezonu. A więc dziś jedziemy sprawdzić jak najlepiej dojechać do mojej pracy.
9:15 wskakuje pod blokiem na rower i kieruję się na Brynów po Larvę. Pogoda dopisuje mimo braku słońca, jest jednak w miarę ciepło i najważniejsze że sucho na drogach. W niecałe pietnaście minut jestem na Giszowcu, po nastepnych pietnastu minutach spotykam Larvę przed jego blokiem. Obieramy kurs na Chorzów, a dokładnie celem jest jak wcześniej wspomniałem miejsce mojej pracy. Spokojnie pedałując utrzymujemy 24-26 km/h jadąc ulicą Kłodnicką, nastepnie Panewnicką. Ruch mały, więc przyjemnie się jedzie, można porozmawiać w trakcie jazdy. Przed rondem skręcamy w prawo, mijamy oczyszczalnię ścieków i mkniemy lasem prosto w stronę autostrady A4. Tam kierujemy się pod wiadukt, na rondzie znowu w prawo, lekki podjazd i jesteśmy u bram ProLogisu. Chwila przerwy na batonik, dyskusję i obieramy kurs na alternatywną drogę do pracy. Tym razem jest ona krótsza, bo zaledwie dojeżdzamy przez osiedle Witosa na ulicę Gliwicką. Reszta jest zbędna ponieważ już wiem jak dalej jechać. Trasy sprawdzone.
Oczywiście na tym nie kończy się nasze sobotnie południe na rowerze. Kierujemy się w stronę pracy Larvy, przynajmniej zobaczę na żywo jego biurowiec (najbardziej energooszczędny na śląsku), przez Koszutkę docieramy na Wełnowiec. Kilkaset metrów od Goeppert-Mayer Larv pokazuje mi Ranczo. Warto!
Wracamy i skręcamy w stronę Siemianowic Śląskich, wjeżdżamy do Parku Pszczelnik. Następnie zatrzymujemy się przy Muzeum Industrialnym w Czeladzi, zahaczamy przez chwilę o Sosnowiec i wracamy na śląsk. Dąbrówka Mała, Burowiec, Zawodzie, Nikiszowiec i kończymy jak zawsze na Giszowcu. Spokojnie wracamy na obiad do domu.
Piękny zimowy poranek wita nas mrozem i skrzypiącym pod kołami śniegiem, gdy kilka chwil po godzinie dziewiątej wjeżdżamy do rezerwatu murckowskiego.
Tak, tak...nie przecierajcie oczu, znów śmigamy po tym zalesionym terenie, tylko że tym razem jest dużo więcej śniegu, większy mróz i do tego przepięknie świeci słońce. Śnieg iskrzy się w słońcu jak posypany brokatem. Drzewa i krzaki uginają się pod ciężarem śniegu i wyglądają jak z najlepszych pocztówek. Pogoda idealna na zimowy przejazd rowerem.
Na początku spokojnie kręcimy pedałami, aby wyczuć przyczepność i ewentualnie zapobiec upadkowi. Szerokie opony pozwalają względnie poczuć się bezpiecznie, jednak cały czas skupieni na jeździe obserwujemy drogę przed kołami, aby omijać oblodzone odcinki. Larv jadąc kilkanaście minut wcześniej w tym samym lesie zalicza upadek na oblodzonym zakręcie. Na całe szczęście kończy się tylko obitym tyłkiem.
Staramy się nakręcić kilka ujęć z telefonu umieszczonego na kierownicy, jednak nie mamy dedykowanego uchytu na rower i jak zawsze improwizujemy. Niestety nie najlepiej wyszedł efekt końcowy, ale zawsze coś.
Na koniec mała ciekawostka dla Was. Jeżdżąc przez trzy godziny, widzimy kilkanaście osób uprawiających rekreacyjnie sport. Co w tym takiego dziwnego? A no to, że to wszyscy starsi ludzie, zero młodzierzy czy dzieci.
Aby tak smutno nie kończyć, my wybieramy się jak najszybciej na rower!
W tym roku znów podwyższamy sobie poprzeczkę w porównaniu z poprzednim sezonem. Chcemy więcej przejechać, zdobyć podjazdów, zobaczyć nowych miejsc oraz pobić osiągi z sezonu 2014.
Larv opracował już kilka event'ów, nie będę zdradzał na chwilę obecną ile, ale z pewnością nie będziemy się nudzić. Trasy głównie przebiegają przez Śląsk i sąsiadujące województwa. Nie zabraknie również etapów górskich i poza granicami Polski. Chcemy również powtórzyć przejazd do "Łasinogrodu".
Kilka screenów tras które zrealizujemy w najbliższych kilku miesiącach. Oczywiście będzie ich więcej.
Jak szybko wdrożymy nasze plany w życie zależy głównie od nas samych, ale także od wolnego czasu, a z tym bywa różnie (praca, inne obowiązki). Jesteśmy jednak pozytywnie nastawieni.
Po ponad trzech miesiącach przerwy ponownie "odkurzamy" swoje rowery, planujemy trasy i wyznaczamy sobie nowe cele w nowym sezonie rowerowym. W zimowe sobotnie południe wybieramy się na lokalną przeprawe przez dawno nieodwiedzane przez nas tereny rezerwatu murckowskiego.
Temperatura jak na środek stycznia nie najgorsza, niewiele poniżej zera, brak odczuwalnego wiatru i tylko słabe opady śniegu, choć z drugiej stony liczyliśmy bardzo na duuuużo śniegu. Niestety pogoda spłatała nam figla i prognozowane opady przesunęły się. Same warunki w lesie dobre, niewiele błota, brak stojących kałuż. Cały brud zbierał się dopiero przy wyjazdach z lasu i na drogach.
Wsiadając na rower miałem wrażenie że ktoś skręcił złośliwie mi koła tak, aby opór był jak największy... niestety tak jest pod długiej przerwie, jednak w terenie takie odczucie szybko zanikło. Oczywiście nie mogło zabraknąć zdjęć i filmów. Naturalną koleją rzeczy było kilkukrotne powtarzanie ujęć, pozowanie do zdjęć i przynajmniej godzina spędzona w jednym miejscu.
Zaczynając na Giszowcu wyjeżdżamy z lasu na Wesołej. Larv dożywia się w pobliskim sklepie i ruszamy do domów. Na ulicach posypanych solą koła chlapią nasze tyłki zmrożoną wodą, a temperatura zaczyna spadać. Po niecałych czterech godzinach pukamy do przytulnych domów.
Od dnia dzisiejszego mamy przyjemność zaprezentować bardziej nowoczesną, przystosowaną do urządzeń mobilnych i odświeżoną witrynę.
Jesteśmy przekonani, iż strona będzie bardziej przejrzysta, nawigacja pozwoli szybciej poruszać się między podstronami, a spokojny desing ucieszy niejedno oko. Zmieniona została także sama galeria, zdjęcia są większe oraz każde z nich zostało opisane. Naturalnie nie ustrzegliśmy się błędów i zapewne zostaną one wychwycone wcześniej lub później, tym samym strona będzie ewoluować przez najbliższe kilka miesięcy.
Tak jak zostało obiecane, strona z poprzedniego sezonu dostępna jest w niezmienionej formie w dziale "Archiwum".
Czas: | 179:24:57h |
Dystans: | 4144,25km |
Prędkość: | |
av: | 23,10km/h |
max: | 78,4km/h |
Miesiąc: | Wrzesień |
Czas: | 14:21:30h |
Dystans: | 265,23km |
Prędkość av: | 18,5km/h |
Miesiąc: | Sierpień |
Czas: | 15:13:48h |
Dystans: | 336,01km |
Prędkość av: | 22,1km/h |
Miesiąc: | Lipiec |
Czas: | 33:43:27h |
Dystans: | 755,81km |
Prędkość av: | 22,4km/h |
Miesiąc: | Czerwiec |
Czas: | 10:56:27h |
Dystans: | 247,06km |
Prędkość av: | 22,6km/h |
Miesiąc: | Maj |
Czas: | 21:04:52h |
Dystans: | 517,16km |
Prędkość av: | 24,50km/h |
Miesiąc: | Kwiecień |
Czas: | 25:18:47h |
Dystans: | 667,13km |
Prędkość av: | 26,4km/h |
Miesiąc: | Marzec |
Czas: | 21:02:54h |
Dystans: | 544,21km |
Prędkość av: | 25,9km/h |
Miesiąc: | Luty |
Czas: | 25:14:55h |
Dystans: | 560,52km |
Prędkość av: | 22,2km/h |
Miesiąc: | Styczeń |
Czas: | 12:28:13h |
Dystans: | 251,12km |
Prędkość av: | 20,1km/h |
Merida Lite 901
Merida Matts Sport 500
Czas: | 165:52:21h |
Dystans: | 4234,99km |
Prędkość: | |
av: | 25,53km/h |
max: | 65,90km/h |
Miesiąc: | Wrzesień |
Czas: | 1:11:18h |
Dystans: | 32,60km |
Prędkość av: | 27,50km/h |
Miesiąc: | Sierpień |
Czas: | 23:13:24h |
Dystans: | 656,91km |
Prędkość av: | 28,29km/h |
Miesiąc: | Lipiec |
Czas: | 47:01:16h |
Dystans: | 1272,44km |
Prędkość av: | 27,06km/h |
Miesiąc: | Czerwiec |
Czas: | 08:26:48h |
Dystans: | 211,74km |
Prędkość av: | 25,07km/h |
Miesiąc: | Maj |
Czas: | 35:17:44h |
Dystans: | 931,29km |
Prędkość av: | 26,39km/h |
Miesiąc: | Kwiecień |
Czas: | 33:32:24h |
Dystans: | 865,97km |
Prędkość av: | 25,82km/h |
Miesiąc: | Marzec |
Czas: | 3:24:18h |
Dystans: | 84,97km |
Prędkość av: | 24,95km/h |
Miesiąc: | Luty |
Czas: | 05:40:12h |
Dystans: | 102,12km |
Prędkość av: | 18,01km/h |
Miesiąc: | Styczeń |
Czas: | 02:42:59h |
Dystans: | 41,97km |
Prędkość av: | 15,45km/h |
Cube LTD blackanodized
Dystans: | 48,25km |
Prędkość: | około 31km/h |
Miejsce: | Lędziny, ul.Kraszewskiego |
Dystans: | 52,00km |
Czas: | 1:44:34h |
Av: | 29,90km/h |
Przewyższenia: | 2537m |
Dystans: | 85,20km |